reklama
reklama

Kirkenes - norweskie miasto na granicy z Rosją

dodano: 2017-11-19 16:10 | aktualizacja: 2023-02-17 22:21
autor: Andrzej Pietrzak | źródło: podroze.satkurier.pl

Kirkenes Kirkenes - miasto na północy Norwegii - następny po Svalbardzie i Spitsbergenie punkt naszej włóczęgi. Postanowiliśmy odwiedzić je w nietypowym okresie - 9 grudnia 2011 roku. Tradycyjnie ekipa dwuosobowa. Decyzja o wylocie na północny przyczółek Norwegi zapadła w 5 minut.

Kirkenes


Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.

Lód lodem, ale usłyszałem:
 

- Muszę do WC.
Oprzytomniałem:
- Ja też.

Dorwaliśmy jakiegoś gościa i pytamy, gdzie tu jest jakiś przybytek lub kącik spełnionych marzeń. Na szczęście to jedyne miejsce w tym hotelu, gdzie jest ciepło...Wiem, że każdy pomyślał tak: skoro drinki i wódka podają z lodowych kielichów, to pewnie i WC było mrożone. I tu zaskoczenie - jednak nie - było cieplutkie i wygodne.
 

Mieliśmy okazje pozwiedzać hotel, który był w trakcie budowy. Mróz był siarczysty na ulicy, ale o dziwo w tym klimacie i położeniu geograficznym nie był tak dokuczliwy, jak się wydaje. Weszliśmy do chaty, gdzie płonęło ognisko, a nad nim wisiał ogromny, okrągły grill. Pachniało jedzeniem nie z tego świata.

Zapytałem właścicielki o pożywienie, którego nie znaliśmy:
 

- Nie, nie jest do sprzedania. To jedzenie pracowników. Hotel jeszcze nie jest otwarty. Kuchnia zamknięta - odpowiedziała.
Zmartwiliśmy się ponieważ byliśmy już głodni konkretnie. My Lady zrobiła smutną minę, ponieważ burczało jej w brzuchu.

- A herbatę mogę zamówić lub wino? - zapytałem.
- Tak, oczywiście i herbatę, i wino - odparła.
- Ok, w takim razie poproszę 2 herbaty i 2 wina - wpadłem na szalony pomysł.
- Proszę bardzo - odpowiedziała - 1620 koron, herbata w cenie.
- Yyyyyyyy... wyjąłem kasę i zapłaciłem - trochę nas to położyło emocjonalnie.

Był to ruch przemyślany - trudno, zapłaciłem. Podeszliśmy do ogniska z wielkim grillem, gdzie w koło ludzie z całego świata - Polacy,
Niemcy, Rosjanie, Chińczycy wspólnie siedzieli i jedli okropnie pysznie, pachnące jedzenie.
 

- Kto napije się z nami wina? - zapytałem po angielsku.
Wszyscy odpowiedzieli: - MY!!!

Podstawili swoje kubki, rozlaliśmy wino dla nich i dla nas a do jednego pustego kubka wlałem właścicielce.
Podszedłem do baru, postawiłem i powiedziałem: skål (na zdrowie).

Była mocno zaskoczona i zdziwiona. Tu nie ma takich zwyczajów - za to jest: „masz, to palisz, masz, to pijesz”
Ludzie przy ognisku zaprosili nas do stołu - trik zadziałał, bo kazali nam brać jedzenie i nie martwić się o nic.
Właścicielka podeszła po jakimś czasie, położyła mi rękę na ramieniu i wyciągnęła rękę z pieniędzmi.
 

- Proszę, takich jak wy tu jeszcze nigdy nie było. Jesteście wspaniałymi ludźmi, a Ty jesteś piękna - powiedziała.
- Pilnuj jej, bo ktoś ją ukradnie.

Otworzyłem dłoń, w której zacisnąłem pieniądze - było 1200 koron. Spojrzałem za siebie w oczy właścicielki, a ona tylko uśmiechnęła się, położyła rękę na sercu, a potem wykonała gest, jakby nam je wysyłała - to było wspaniałe uczucie. To był gest człowieka północy - serce za serce. To nie pieniądze są ważne w życiu - ile zarabiasz i kim jesteś w pracy. To otwarty umysł i serce świadczy o Twoim charakterze.

Pożywiliśmy się sowicie, pożegnaliśmy z budowniczymi najsławniejszego i bodajże pierwszego na świecie hotelu z lodu. Zrobiliśmy na pamiątkę masę fotografii i ruszyliśmy do miasta - ja i mój czerwony krasnoludek. Zaproponowano nam nawet podróż zaprzęgiem z psami husky, lecz pełny żołądek plus wino raczej powstrzymały nas od tego.
 

Wróciliśmy późnym wieczorem według zegara, a następnego dnia w godzinach porannych pożegnaliśmy Kirkenes i spotkanych Polaków - Anię i Darka. Na lotnisku spotkaliśmy Eryka - chłopak był zdziwiony naszą obecnością. W końcu nieznajomy na końcu świata staje się poniekąd twoją rodziną. Pierwsze, co powiedział, to było coś w tym stylu:
 

- Następnym razem, żaden hotel, Andrzej. Mój dom jest waszym domem.

Eryk, jeśli to czytasz: DZIĘKUJĘ TOBIE W NASZYM IMIENIU, bo to dla podróżnika najpiękniejsze słowa na końcu świata.
 
Na lotnisku przed odlotem

A Wy, jeśli macie ochotę odwiedzić Kirkenes, to nie ma na co czekać! Ruszcie w drogę, by spełniać marzenia. Samoloty z Polski do Oslo nie kosztują majątku - dalej to wskazaliśmy: via Tromsø do Kirkenes.

A już niedługo napiszę o Nordkapp i Rovaniemi, gdzie jest dom świętego Mikołaja.
Pozdro dla Wszystkich.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.




Więcej z kategorii Europa


reklama