Wuhanu chyba nikomu nie trzeba specjalnie przedstawiać, bo poza Pekinem to przez pandemię najbardziej znane miasto w Chinach. To właśnie w Wuhan w 2019 r. odnotowano pierwsze przypadki choroby wywołującej zapalenie płuc wśród mieszkańców związanych z targiem rybnym i zwierzęcym. Rozpoznano nowego koronawirusa. Od 24 stycznia do 8 kwietnia 2020 r. 11-milionowe miasto Wuhan zostało objęte kwarantanną z powodu epidemii wirusa SARS-CoV-2, a w mediach na świecie pokazywano, jak Chińczycy radzą sobie z tą sytuacją. Pandemia rozlała się po świecie i nadal jest z nami, ale w Wuhan już żyje się [prawie] normalnie. Mamy bezpośrednią relację z kwietnia 2021 r., więc w momencie, kiedy w Polsce trwał szczyt 3. fali pandemii.
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Wuhan[łuhan w wymowie, a nie wuhan jak mówią w Polsce czasami]
Po roku od zniesienia całkowitego zamknięcia Wuhan w związku z epidemią koronawirusa już można swobodnie korzystać z atrakcji życia, a także pojawili się tam turyści, ale tylko z terenu Chin. Wszyscy są ciekawi targu, gdzie ponoć zaczęła się epidemia, choć to może nie być prawdą, a wirus mógł krążyć po Chinach, a także innych krajach już wcześniej. Jednak pewien nieszczęśliwy zbieg okoliczności i warunki panujące na targu w Wuhan (natłok ludzi i słaba wentylacja) mogły dać wirusowi przewagę potrzebną do wybuchu światowej pandemii. Czy to prawda? Trudno nam stwierdzić!
Jeszcze przed chińskim Nowym Rokiem na początku 2021 r. ograniczono przemieszczanie wewnątrz Chin tak, aby czasami pandemia nie wybuchła od nowa. Obawiano się, że miliony Chińczyków ruszą w trasę pociągami, samolotami, autami i w ten sposób wirus rozniesie się gdzieś po Chinach. Można było podróżować, ale po powrocie nawet poza granice dużego miasta obowiązywała kwarantanna. I udało się, ale jakim kosztem, to już inna sprawa.
W Chinach, inaczej niż w Polsce czy krajach europejskich, nikt nie cacka się z obywatelami i oni o tym wiedzą, więc protestów raczej się nie spotyka, a przynajmniej nie mają prawa być nagłaśniane. Na świecie wprowadzane są obostrzenia i lockdowny, a kolejne kraje informują o rosnącej 3. fali pandemii kolejnej takiej czy innej mutacji koronawirusa. W tym samym czasie w Wuhan, w ogromnym mieście w prowincji Hubei, o którym powszechnie twierdzi się, że tam rozpoczęła się pandemia, młodzi Chińczycy swobodnie chodzą do nocnych klubów, restauracji i barów.
Aby wejść do miejsca turystycznego, klubu, galerii, trzeba mieć na twarzy maseczkę i to mimo tego, że generalnie koronawirusa w Chinach prawie nie ma. W galeriach zwykle wszyscy posiadają maski, choć większość ludzi i tak z nich wcześniej korzystała na ulicy ze względu na smog w wielu miastach, więc inaczej niż w Polsce nie musieli się przyzwyczajać. Czasami ochroniarze przy wejściu do galerii czy klubu mogą sprawdzać temperaturę bezdotykowym termometrem, ale nawet tego już nie ma, bo zagrożenie tak jest kontrolowane, że nie ma szans, aby tego nie wyłapać. W Polsce jest odwrotnie - nie ma kontroli zagrożenia, więc jest kolejna fala pandemii.
Po przyjeździe do hotelu w Wuhan, widząc białe osoby, chińskie recepcjonistki wpadły w blady strach i natychmiast poprosiły o test na COVID-19. Inna sprawa, że Europejczyków w Wuhan prawie nie ma, więc nie dziwne, że tak się przestraszyły. Tam generalnie podchodzą do białych ludzi przyjaźnie, choć różnie z tym bywa. Niestety, ale chińskie media próbowały nagłośniać wersję, że jakoby to biali ludzie przywieźli koronawirusa do Chin, więc część ludzi boi się wszystkich „nieskośnych osób". Zdarzają się sytuacje, że rodzice, widząc białych ludzi, nieco w panice natychmiast zabierają swoje dzieci i zakładają im maski. Na szczęście nie wszyscy Chińczycy tak teraz podchodzą do białych ludzi, bo biali są uznawani za „pięknych ludzi", a Chińczycy chcieliby być tacy biali - czasami nawet się dziwią się, że się opalamy na słońcu zamiast chronić swoją biel skóry.
Recepcjonistki w hotelu, widząc samochód, którym podjechaliśmy, uznały, że musimy przebywać już jakiś czas w Chinach, bo Europejczyków - turystów w tej chwili praktycznie nie wpuszcza się do Chin. Niestety nie wszyscy Chińczycy o tym wiedzą. A to zamknięcie się tego kraju poniekąd pomogło, bo Chińczycy dobrze wiedzą, co dzieje się w Europie, a także w Polsce i mogą jedynie współczuć sytuacji i liczby zmarłych. Chińczycy z przerażeniem w oczach wspominają o liczbach zmarłych w Polsce, bo 400-700 osób dziennie to dla nich bardzo dużo.
W hotelu poproszono w końcu o pokazanie w smartfonie tzw. zielonego kodu, który każdy przebywający w Chinach ma jakby z automatu, bo jego chiński numer telefonu jest śledzony i wiadomo z aplikacji z kodem QR, czy w danej prowincji miało się kontakt z zakażonym osobnikiem (wtedy jest kod czerwony i z automatu trafia się na kwarantannę lub do szpitala). W QR zaszyty jest numer ID obywatela Chin lub nr paszportu w przypadku obcokrajowca - i wszystko jest jasne. Każda chińska prowincja ma swój osobny kod QR i to działa perfekcyjnie.
Europa z wykorzystaniem kodów QR w smartfonie dotyczącym ew. zakażenia czy szczepienia została z tyłu o jakieś pół roku.
W miejscach turystycznych też trzeba mieć maseczkę na twarzy i należy pokazać zielony kod generowany przez aplikację QR w telefonie, przy czym jeśli jest się w 2-3 osoby, to wystarczy pokazać zielony kod jednej osoby, a czasami obejdzie się bez tego, jeśli w okolicy nie ma żadnych zakażeń. Jeśli takie się pojawiają, to wszystkie służby, hotele są w stanie podwyższonego alarmu i wszystko dokładnie sprawdzają.
W Polsce - wzorem Chin i wielu innych krajów - zamiast zrobić bardzo ostry lockdown przez 1-2 miesiące (góra) i zakazać wjazdu do Polski przebywającym w Wielkiej Brytanii, to zrobiono jakiś pół-lockdown bez sensu i składu, zamykając branże na zasadzie przypadkowych wniosków, a po Polaków na Wyspach posłano Dreamlinery, bo bano się... hejtu. W ten sposób ściągnięto do Polski brytyjską mutację koronawirusa. To woła o pomstę do nieba! W Chinach do tego by nie dopuszczono.
W Chinach władza centralna robi swoje, wojsko i policja je wykonuje, a obywatele wierzą władzom, bo władza nie robi głupstw, może poza władzami Hubei kiedy wirus został wykryty w Wuhan, bo wtedy próbowano ukryć sprawę i jak to się skończyło to wiadomo. W Chinach najpierw zaszczepiono medyków i ludzi poniżej 59. roku, bo to oni generują dochody państwa chińskiego. U nas co prawda zaszczepiono medyków, a potem już starsze osoby, które biorą tylko emerytury, potem nauczycieli, którzy nie uczą, policję, która bije i szybciej idzie na emeryturę, a potem prokuratorów, itd., zamiast właścicieli i szefów firm generujących dochody (nie ma VAT-u i dochodu), sprzedawców w sklepach (galerie zamknięte - brak dochodu, VAT-u), fryzjerów i kosmetyczki (bo mają bliski kontakt z klientem) i obsługę hoteli (turystyka leży). Powinniśmy się uczyć od Chińczyków i to pilnie!
Wuhan, w skrócie nazywane Han, znane też jako Jiangcheng.
Wuhan był czasami określany przez różne źródła jako „Chicago of China”. To jedno z z 6 największych miast Chińskiej Republiki Ludowej i stolica prowincji Hubei. Nazwa Wuhan pochodzi od dwóch głównych miast położonych nad brzegiem rzeki Jangcy, które tworzą metropolię Wuhan: „Wu” odnosi się do miasta Wuchang, które leży na południowym brzegu Jangcy, podczas gdy „Han” odnosi się do miasta Hankou, które leży na północnym brzegu Jangcy.
Wuhan znajduje się w środkowo-wschodniej Hubei, na szerokości geograficznej 29 ° 58' – 31 ° 22 'N i długości geograficznej 113 ° 41' – 115 ° 05' E.