Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Zatem w podróż do południowej Hiszpanii trzeba było wybrać się własnym samochodem. To wycieczka nie taka krótka, bo 3500 km w jedną stronę, ale przygoda była gwarantowana. Autostradami przez Niemcy do Dijon, przez Barcelonę i Almerię. Powrót przez... Fatimę w Portugalii i kraj Basków, Bordeaux, Francję w poprzek do Niemiec i do Polski. Trasa 8 tys. km dała się we znaki. Teraz można spokojnie polecieć do Malagi w Hiszpanii lub Faro w Portugalii. Wystarczy pożyczyć tani samochód i pojechać do Gibraltaru – brytyjskiej skały na końcu Hiszpanii i Europy. To takie strategiczne miejsce, które przy okazji Brexitu może być ponownie powodem sporu między Wielką Brytanią i Hiszpanią!
Gibraltar to autonomiczne, brytyjskie terytorium zamorskie na końcu Półwyspu Iberyjskiego, ale też członek Unii Europejskiej. Od czasów starożytnych ta gibraltarska skała o powierzchni zaledwie 6,7 km kw. i wysokości 426 m n.p.m. była strategiczną. Pozwalała na kontrolowanie przesmyku między Europą i Afryką (tylko 14,3 km). Teraz mieszka tam 33 tys. Gibraltarczyków, którzy sami nazywają siebie krótko: Gib. Taka mała Anglia w ciepłym klimacie.
Gibraltarczycy zdecydowanie odrzucili propozycje hiszpańskiej suwerenności w referendum z 1967 r. Ponownie zrobili to w 2002 r. Zgodnie z konstytucją z 2006 r. Gibraltar kieruje własnymi sprawami, chociaż niektóre uprawnienia, takie jak obrona i stosunki zagraniczne, pozostają w gestii rządu brytyjskiego.
Od lat toczą się rozmowy trójstronne (Gibraltar-Hiszpania-Wlk. Brytania) w sprawie współpracy w ramach różnych obszarów, np.: telekomunikacja, współpraca graniczna, finanse, podatki, prawo czy wykorzystanie lotniska. Gibraltar, choć nie ma własnych zasobów wody, to nie jest podłączony do hiszpańskiej sieci wodociągowej. Wodę się tam odsala lub ewentualnie importuje statkami. Temat Brexitu sprowokował Hiszpanię do kolejnych prób odzyskania kontroli nad skałą. Z drugiej strony Hiszpania chce odzyskać brytyjską „kolonię”, czyli Gibraltar, a sama po afrykańskiej stronie cieśniny ma własne dość kłopotliwe „kolonie”, czyli Ceutę i Melilę, co nie podoba się władzom Maroka...
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.